kosz na śmieciMoja koleżanka – Ola (zmieniam imię ;) przed koncertem semestralnym postanowiła, że wyczyści na glanc swojego wiekowego Hoyerka… Przygotowała więc odpowiednie przyrządy, szmatki, ściereczki, pasty czyszczące, płyny itp… Rozłożyła stare gazety na dywanie, aby się nie pobrudził i rozmontowała swoją waltornię: powyjmowała krągliki, poodkręcała nakrętki, wyciągnęła krony… i zabrała się do czyszczenia. Po ładnych paru godzinach efekt był niewiarygodny – waltornia (mimo swojej wiekowości) wyglądała jak nowa!!! Ola pozbierała szmatki i pasty, zwinęła gazety i od razu wyniosła do osiedlowego śmietnika. Następnie zabrała się do składania swojej kwoczki. Gdy wszystko było już gotowe postanowiła odpocząć chwilkę po tak ciężkiej pracy. Po pewnym czasie, Ola stwierdziła że sobie poćwiczy. Wyjęła waltornię z futerału – ciągle zachwycając się jej wspaniałym i niewiarygodnym błyskiem – wzięła głęboki wdech, dmuchnęła, i... rozległo się głośne bzzzzzzzzzzzzz... Co się okazało – Ola przeoczyła jeden, taki mały krąglik odchodzący od kwartwentyla… I teraz pytanie – gdzie on się podział??? Zaczęło się szukanie - na dywanie, w szmatkach – ale krąglika nie było… I jedna myśl – gazety!!! Więc biegiem do śmietnika szukać worka z gazetami. Dzięki Bogu się znalazł. Był zawinięty w brudne gazety. A co najśmieszniejsze chwilę potem przyjechała śmieciarka!!! Dobrze że wyjęła kwoczkę i zauważyła brak krąglika - następnego dnia był koncert semestralny a Ola grała I waltornię…

Jest to autentyczna historia jaka przytrafiła się mojej koleżance.


nadesłała: maksi