Ewelina PietrzakEwelina Pietrzak to najmłodsza instrumentalistka w orkiestrze Filharmonii Łódzkiej - pracuje od 20 września. I studiuje na trzecim roku w Akademii Muzycznej. W filharmonii grywała już na pierwszym roku. O tym, że orkiestra potrzebuje waltornistów, dowiedziała się od kolegów z uczelni. Ewelina nie pochodzi z rodziny muzyków, w jej domu nie było instrumentów, ale o tym zawodzie marzyła od dziecka.

- Mama zaprowadziła mnie do szkoły na Szpitalnej - wspomina. - Wolne miejsca były już tylko na fagot i waltornię. Pani doradziła waltornię, a ponieważ ani ja, ani mama nie wiedziałyśmy, jak ten instrument wygląda - zgodziłyśmy się.

Pracy w orkiestrze nie zamieniłaby na nic innego. - Nigdy nie chciałam występować solo. To duży stres, w zespole człowiek czuje się bezpieczniej. No i zawsze najbardziej podobały mi się utwory symfoniczne.

Czy granie ma same plusy?

- Wszystko bazuje na emocjach, silnym zaangażowaniu, a to może stać się męczące - przyznaje. - Trzeba uważać, by nie popaść w rutynę.

Ewelina już w szkole, a potem na uczelni grała w orkiestrze. Ale w filharmonii wszystko dzieje się szybciej. Przygotowanie jednego koncertu, które w szkole trwa nawet jeden semestr, w profesjonalnej orkiestrze zajmuje zaledwie tydzień.

Ewelina kończy też studia z marketingu na Uniwersytecie Łódzkim. Pisze - na przykładzie filharmonii - pracę magisterską O wykorzystywaniu narzędzi marketingowych w instytucjach upowszechniania kultury.


msas
artykuł ukazał się 6.12.2004
w łódzkim wydaniu Gazety Wyborczej