Jak mogłabyś określić, w największym skrócie, na czym polega Technika Alexandra?

Jedna z używanych definicji brzmi: “metoda reedukacji psychofizycznej”. Oznacza to, że chodzi tu o nauczenie się od nowa, jak posługiwać się swoim organizmem, zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Magdalena KędziorDotyczy to w szczególności pracy z niekorzystnymi nawykami, które w jakiś sposób ograniczają nasze możliwości. Dzieje się bowiem tak, że sposób w jaki nauczymy się coś robić i do którego się przyzwyczaimy, zawsze wydaje się prawidłowy i naturalny, może jednak okazać się ograniczający, czy wręcz niszczący. Technika Alexandra uczy, jak zauważać takie nawyki, a także, jak świadomie je wyeliminować lub zastąpić korzystniejszymi. Drugie określenie, którego używam to: “metoda ucząca swobody w działaniu”. Różniąca się zatem od technik relaksacyjnych, bo mówi nie tyle, jak przywrócić sobie stan rozluźnienia po wysiłku, napięciu, stresie, lecz jak zauważyć, kiedy te napięcia powstają i im przeciwdziałać. Swoboda, którą uczymy się osiągać, przejawia się w prawidłowym tonie mięśniowym (mięśnie nie są ani nadmiernie skurczone, ani wiotkie), co umożliwia utrzymanie odpowiedniej sprężystości w pracy.

Osoby, które niewiele wiedzą o Technice Alexandra, między innymi także nauczyciele - instrumentaliści, odradzają ją swoim studentom, bo kojarzy im się z techniką relaksacyjną i twierdzą (słusznie zresztą), że całkowity relaks nie służy grze

Czyli, jak widać, nie potrzebnie się obawiają, tym bardziej, że Technika Alexandra zwraca także uwagę na napięcia powstające na skutek tzw. odruchu strachu, który zazwyczaj pojawia się w przypadku uczucia tremy. Odruch ten to najczęściej kurczenie tylnych mięśni szyi, kulenie ramion, usztywnienie tułowia, wstrzymanie oddechu, czasami nawet sztywnienie rąk. Ten zespół napięć, korzystny dla człowieka pierwotnego (zbliżenie się do pozycji na czterech kończynach) współcześnie raczej ogranicza nasze możliwości. Wywołuje go zaś nie tylko trema, ale także nadmierne staranie się, aby wypaść “jeszcze lepiej”. Tym gorzej, że ściśnięcie całej sylwetki powoduje w rezultacie gorsze dotlenienie mózgu i efekt tzw. “pustki w głowie” – słabszą koncentrację i pamięć. Z pewnością odrobina tremy jest potrzebna w czasie występu. To taka dobra energia i dodatkowa dawka adrenaliny. Technika Alexandra nie uczy w takiej sytuacji rozluźnienia, lecz zlikwidowania napięć ograniczających nasze możliwości. Działa zaś nie poprzez ćwiczenia fizyczne, lecz odpowiednie kierunki myślowe docierające do konkretnych partii ciała.

Czyli, jak rozumiem, uczy kontroli nad własnym ciałem?

Nazwałabym to raczej “panowaniem”, bo “kontrola” kojarzy się z nadmiernym “trzymaniem w ryzach”; i nie – nad ciałem, ale nad organizmem. Uczy też bowiem panowania nad własnymi myślami. Technika Alexandra jest znana wśród muzyków jako metoda umożliwiająca eliminację bólów i konkretnych napięć, ale ci, którzy nie mają tego typu problemów stwierdzają, że umożliwia im o wiele lepszą grę właśnie dlatego, że sprzyja precyzyjnemu myśleniu i dobrej koncentracji na całości utworu.

Czy stosowanie tych kierunków myślowych można pogodzić z pełnym i autentycznym zaangażowaniem w muzykę?

Tak, ale z czasem, kiedy stosowanie elementów Techniki Alexandra wejdzie w krew. Tak jak automatycznie poprawiamy się na krześle, jeśli czujemy, że przy danym rozłożeniu ciężaru ciała możemy spaść, tak samo automatycznie, choć świadomie poprawimy np. stopień napięcia przedramienia, czy inne aspekty nieprawidłowej postawy podczas gry. Co ciekawe, dla wielu osób Technika Alexandra oznacza również powrót do wolności i spontaniczności. Mówi się przecież o grze asekuracyjnej, poprawnej, ale bez wyrazu. Technika Alexandra pomaga w eliminowaniu również tych ograniczeń.

Zauważyłam, że w czasie lekcji Techniki Alexandra działanie nowych kierunków myślowych uczeń wypróbowuje na przykładzie prostych czynności, takich jak np. siadanie i wstawianie z krzesła. Gra na instrumencie jest czynnością daleko bardziej skomplikowaną... Zaczynając od prostych ruchów i codziennych czynności zauważamy jak wiele napięć do nich wprowadzamy. Jeżeli nauczymy się zmieniać coś w czynności wykonywanej dziesiątki razy dziennie, a więc w nawyku głęboko zakodowanym, jest duża szansa, że zdołamy to zrobić w bardziej skomplikowanych ruchach, które mimo wszystko nie są tak dalece z nami zrośnięte.

Czy mogłabyś na zakończenie zaproponować jakieś proste ćwiczenie naszym Czytelnikom?

Bardzo mi przykro, ale nie zaproponuję. To tak, jakbyś chciała opisać ćwiczenie dotyczące gry na jakimś instrumencie osobie, która na nim jeszcze nie gra. Poza tym, pełna praca z Techniką Alexandra wymaga pomocy nauczyciela obiektywnie wspomagającego daną osobę w rezygnacji z jej indywidualnych problemów i napięć. Ale możesz, drogi Czytelniku, czytając ten tekst, nie zmieniając pozycji w jakiej siedzisz zastanowić się, czy nie spinasz szyi, nie ściskasz brzucha, nie wstrzymujesz oddechu, nie kulisz ramion? Czyżby okazało się, że nawet tak prostej i nie stresującej czynności towarzyszyły napięcia, z których można by zrezygnować?

Z Magdaleną Kędzior rozmawiała
Katarzyna Drogosz